Sentymentalna podróż do Różanegostoku
... spełnić marzenie
2.40 kiedy pobudkę zagrało... tak mógłbym sobie podśpiewywać, gdyby to nie był środek nocy. Normalni ludzie o tej porze to śpią a nie zrywają się, żeby spakować ostatnie rzeczy do sakwy, zjeść jakieś śniadanie i ruszyć w drogę. W nocy nad Zambrowem i okolicami przeszła potężna ulewa. Co prawda termometr pokazywał aż 12C, ale drogi były mokre. Sam bez Jacka wyruszyłęm do Sitawki. Jechać przez Tykocin czy przez Goniądz, całą drogę do Mężenina kołatało mi się to po głowie. Powrót będę miał pod wiatr. Wtedy las mnie osłoni. Od Tykocina to pola więc będę walczył ze zmęczeniem i do tego z wiatrem. Czy dobrze postąpiłem to dowiecie się na koniec mojego wpisu.
Jeżewo przywitało mnie zalaną ścieżką rowerową do połowy koła. Więc przy okazji skarpety i buty miałem już mokre po 40km. Oby tylko nie było zimno bo to szybko odbierze mi ochotę na jazdę. Tykocin powoli budził się do życia gdy dojeżdżałem do niego. Chociaż juz chyba pierwsi turyści śpieszyli do Kiermus na jarmark. Po cichu liczyłem, że w Tykocinie znajdę stojak do napraw roweru, gdyż czułem, że mam mało powietrza w kołach. Niestety Green Velo i miasto nie zadbały o tak potrzebny dla turystów rowerowych gadżet jak pompka. Mam taką mała, ale ona nie jest w stanie dobić do 8atm.
Celem mojej wycieczki były "drewnale" z Sitawki. To taka mała wieś z typu tych "daleko od szosy", do któej nikt bez potrzeby nie zagląda. Położona jest w okolicach Janowa, ale nie tego słynącego ze stadniny koni arabskich, a z corocznego jarmarku końskiego. Nie wiem czy jeszcze tu się takowy odbywa, ale kiedyś słynny był na całe Podlasie. Te Janowo leży w pobliżu Sokółki i Suchowoli. Łatwo pomylić wpisując do google maps nazwę Janów. Po drodze odkryłem, ze o ile jest Białystok to jego przeciwieństwem jest Czarnystok.
Od jakiegoś czasu obseruję działalność Arkadiusza Andrejkowa na Podlasiu. Ten artysta z Podkarpacie przenosi na ściany zdjęcia. Najczęściej są to fotografie sprzed lat. Takie różne scenki rodzajowe z życia mieszkańców wsi. Na Podlasiu było do tej pory trzy jego "drewnale", bo tak nazywam tą formę sztuki. Knorydy, Dubno i włąśnie Sitawka. Za sprawą Koła Gospodyń Wiejskich z Sitawki przyjechał tu ponownie pod koniec sierpnia i namalował kilka następnych drewnali w tym dwa w pobliskim Janowie.
Cieszy mnie, że tak mała społeczność potrafiła zorganizować się, zebrać trochę funduszy i zaprosić go do współpracy. Teraz jest po co zjechać z trasy E8, żeby zajechać do tej oddalonej od świata małej wioski.
cdn.