Miłość (do roweru) w czasach zarazy część...
...czyli jak to do pracy dojeżdżam
Zaraz z każdym dniem rozlewa się co raz bardziej po naszym kraju. Podlasie a właściwie województwo Podlaskie najdłużej opierało się wirusowi, a gdy pękła tam to co chwilę słychać o kolejnych zarażonych osobach. Niestety Zambrów też dołączył do grona miejsc naznaczonych jego obecnością. Są kolejne przypadki, kolejni chorzy. Kto? Niby wszyscy wiedzą, ale nikt oficjalnie tego nie powie. Nagle z pierwszych piewców izolacji chorych i ich rodzin, stają się naznaczeni piętnem choroby. W rzeczywistości wirus jest bardzo demokratyczny. Zaraża równo. Księży, polityków, bezrobotnych, biednych i bogatych.
Ja staram się dojeżdżać do pracy rowerem. Z każdym tygodniem, każdym dniem trasa staje się co raz dłuższa. Nazywam to skrótami. Więc te skróty dają mi chwilę radości w tych ciężkich chwilach. Chociaż pół godzinki, wiatru, szumu, radości z jazdy. Niestety plotki niosą, że policja uwzieła się na rowerzystów i próbuje ukrucić jazdy dla frajdy. Nie wiem czy akurat jest to dobry powód. Jednak na widok radiowozu czuję pewne obawy. Bo po co wydawać 500zł, których i tak nie mam.
Żeby nie było mi smutno, to postanowiłem wyprowadzić aniołki na spacer. Nie mam psa ani kota...no może z tym kotem to przesadziłem. Podobno mam niezłego kota, ale tego akurat nie da się wyprowadzić na spacer. Więc spakowałem najpierw jednego a póżniej następnego i wyprowadziłem je do lasu na kobierzec zawilców. Wszystko było by cacy, gdyby znowu nie policja.
Dziś rano gdy pomykałem, do pracy w odwrotnym kierunku niż się ona znajduje, minął mnie radiowóz. W Długoborzu wyjechał z bocznej uliczki i skierował się na Czartosy, czyli na mój "skrót" do pracy. Po co kusić licho? Skierowałem się na Skarżyn i sesję fotograficzną zrobiłem w lasku Krajewa Białego.
Jacek co prawda jeździ, ale on zawsze tak ma, że jak coś jest zabronione to on tym bardziej musi to zrobić.
Cały czas się pocieszam, że jeszcze będzie normalnie, bedzię spokojnie. Póki co to zbliżają się Święta WIelkanocne i trzeba je jakoś przeżyć. Jak, nie wiem. Naprawdę nie wiem, jak przesiedzieć w domu bez jazdy rowerem.
Bądź jednak dzielny Krzysiu i pokombinuj...zawsze coś się da wymyśleć.