Ciężkie chwile
Końcówka lutego, od wielu lat to okres gdy przerzywam ciężki okres w działalności firmy. Niestety przez ponad 20 lat nie uodporniłem się na to co się dzieje, a właściwie czego się nie dzieje. Ciężko to znoszę, popadam w deprechę. Nie ciągnie mnie do ludzi, bo nie jestem typem anglosasa, który na pytanie; co słychać? Odpowie, że wszystko w porządku. Nie lubię też narzekać bo coź to da? Nikt mi nie pomoże, współczucia też nie oczekuję więc po co narzekać. Myślę, że i pogoda wpływa na moje samopoczucie. W niedzielę tak wiało, że po sobotniej walce z wiatrem odpuściłem sobie jazdę.
Już dawno zauważyłem, że najlepiej mi się rozmawia podczas jazdy ze sobą samym. Nie wiem może to obiaw jakieś schizofrenii, a może jakiegoś innego syndromu nieprzystosowania społecznego. Siedzę, wpatruję się w ekran komputera i zastanawiam się co przyniosą mi kolejne dni. Pocieszenie a może kolejny stres? Czy uda mi się w weekend wsiąść na rower i przewietrzyć głowę?
Tak mi się zdawało, kilka dni temu był Dzień walki z depresją. Widać mnie się nie udało świętować go z uśmiechem na ustach i toastem, oby nigdy mnie nie dopadła.