Wspomnien czar. Dzien pierwszy
Pewne trasy sprawiają, że bardzo chętnie wraca się wspomnieniami do nich. Tak jest z naszą wyprawą do Włodawy w sierpniu 2019r. Bodajże 4 czy 5 lat temu mieliśmy okazję część tej trasy pokonywać w grupie. Był to rajd pod patronatem burmistrza Zambrowa. Do ponania mieliśmy około 600 km i pierwotnie miał kończyć się w Lwowie na Ukrainie. Niestety sytuacja polityczna zmusiła organizatorów do zmiany punktu docelowego. Niestety tamta wyprawa nie do końca pozwoliła mi nacieszyć oczy tamtymi terenami. W kolejnych latach wypuszczaliśmy się wzdłuż Bugu czy też do Białej Podlaskiej i Janowa Podlaskiego.
Mimo, że pokonywaliśmy pewne odcinki po raz kolejny to wiele widoków nas mile zaskoczyło. Albo poprzednio nie zwróciliśmy na nie uwagi, albo cos spowodowało, że przeoczyliśmy je. Tak było z drewnianym kościółkiem w Starym Bublu. To dawna cerkiew unicka a później prawosławna. Co prawda stoi na niewielkim wzniesieniu i drzewa zasłaniają na nią widok, ale nie usprawiedliwia to mojego gapiostwa. Trasa biegnie południowym brzegiem Bugu. Asfalt miejscami jest dość mocno popękany, ale naprawdę dużo gorszymi jeździliśmy. Trasa Green Velo czasem kieruje na przeprawy promowe w Mielnik-Zabuże lub Niemirów-Gnojnow. Fajna sprawa i swego rodzaju atrakcja turystyczna. Planując jedna trasę radzę omijać tą ostatnią przeprawę gdyż bardzo często jest nieczynna z powodu niskiego stanu wody. W Gnojnie w pobliżu przystani jest MOR i można sobie zrobić fotkę z "witaczem". Między Starym Bublem a Janowem Podlaskim można też podziwiać kompozycje przestrzenne ustawione w pobliżu drogi. Więć nie pędźcie a rozglądajcie się... co prawda trudno je przeoczyć, ale kto was tam wie.
Janów Podlaski to przede wszystkim Stadnina Koni Arabskich. Trafiliśmy w dniu licytacji. Liczyłem, że może wyjedziemy na jakimś szlachetnym rumaku, lecz okazalo się, że Jacek nie wziął ze sobą karty platynowej i plan spalił na panewce. Trzeba było dalej telepać się na naszych wysłużonych kozach. Poza stadniną warto rozejrzeć się po miasteczku. Jest kilka miejsc godnych odwiedzin. Choćby kościół, pałac biskupi, który obecnie jest ekskluzywnym hotelem czy ryneczek. Jeśli mowa o hotelach to można na chwilę zboczyć z drogi i zajrzeć do pałacyku w Cieleśnicy, który znajduje się między Janowem a Pratulinem.
Pratulin. Sanktuarium Podlaskich Męczenników. Piękna dawna cerkiew unicka, kościół oraz droga krzyżowa. Można tu spędzić spokojne popołudnie. Polecam do wpisania jako miejsce postoju.
Do Pratulina można by było rzec, że przetarliśmy sobie szlak w poprzednich naszych wypadach. Droga w weekend o średnim natężeniu ruchu. Za to wielu wędrowców na rowerach. Co rusz kogoś mijaliśmy a dwie dziewczynki to nawet chyba klika razy wymijaliśmy. Gdy my gdzieś zajeżdżaliśmy one jechał dalej i tym sposobem za jakiś czas znowu je wyprzedzaliśmy.
(Krzyczew)
Nad samym Bugiem stoi kościółek, tradycyjnie dawna cerkiew unicka. Atrakcją jest również słup graniczny, który to stoi tuż obok. To chyba jeden z nielicznych, do których można bezkarnie podejść. Zawsze przestrzegam znajomych, że fotka przy słupie może was kosztować min 500zł a za filmowanie można zapłacić nawet 1 tys zł. Więc jeśli nie chcecie uszczuplić zasobów finansowych to dwa razy się zastanówcie czy warto. Tu można a nawet należy.
Między Krzyczewem a Neple stoi pozostałość po polskich jednostkach złożonych w większości z ludzi wcześniej wywiezionych w głąb sowieckiej Rosji, którym nie udało sie dołączyć do armii Andersa. Gineli i łzy ich matek były takie same jak tych, które opłakiwały tych wracających u boku zachodnich aliantów. Warto o tym pamiętać.
Neple to "kamienna baba". Jest ona świadkiem wielu wieków, prawdopodobnie wczesnośredniowieczne obrządki dawnych religii a może chrześcijaskich. Kto to wie na 100%?
Niestety jest kłopot z dotarciem do niej. Gdyby nie Jacek to pewnie nie trafili byśmy do niej. Polna droga i wgłebi zagajnika. Na obrzeżach jest miejsce z metalowymi zabezpieczeniami, które sugerują, że tu stała i gdzieś poszła sobie.
Terespol przywitał nas ograniczeniami w ruchu rowerami po ulicach. Wzdłuż głównej ulicy są ścieżki z kostki brukowej oraz częstych krawężników. Po ulicach jak już mówiłem strach bo jakiś nadgorliwy policjant może na nas zarobić. Co warto zobaczyć? Przede wszystko pozostałości po Twierdzy Brześć, która to znajduje się po drugiej stronie granicy i Bugu. Niestety nie jest widoczna z polskiej strony. Po naszej stronie jest kilka fortów. Najlepiej zachowane to ten w Terespolu oraz w Kobylanach.
Planując trasę do Włodawy wpisałem Kobylany jako jeden z punktów, które musimy odwiedzić. Chodziło między innymi o cerkiew, która była pięknie pomalowana w tęczowe barwy. Niestety wraz z remontem dachu zmieniono również kolor elewacji. Ładnie wygląda, ale straciła tą swoją wyjątkowość. No cóż nie wszystko jest tak jak byśmy chcieli.
Koleny punkt, który tym razem Jacek wyznaczył to Zastawek i stary tatarski cmentarz. Wiele nagrobków jest zniszczonych przez debilnych ludzi jak również przez czynniki atmosferyczne. Podobnie jak żydowskie macewy tak i tatarskie nagrobi wykuto w polnych kamieniach. Wiele napisów jest nieczytelnych...jakbyśmy umieli po arabsku. Kilka nagrobków jest z rosyjskimi inskrypcjami. Pamiętajmy, że przez wiele lat były to tereny rosyjskiego imperium.
Kostomłoty. Miejsce kultu męczenników za wiarę. Bardzo malownicze miejsce. Wiele wycieczek tu zagląda.
Są takie punkty na trasie, które w miarę przybywania kilometrów w nogach tracą na swej atrakcyjności. Po 200km nagle zastanawiasz się czy warto nadłożyć te 5 czy 10km. Tak też było z Jabłeczną. Nie była ona wogóle w naszych planach wyjazdowych. Przejeżdżając przez Narojki wstąpiliśmy do otwartej cerkwi. W rozmowie z księdzem wynikło, że koniecznie musimy tu zajrzeć. Ja byłem na nie, ale Jacek uparł sie. Jak to dobrze, że jednak Jacek ma więcej rozumu ode mnie. Gdybyśmy tu nie zajechali to byłby chyba największy błąd naszej wycieczki. Dzięki Jacu!!!! Jest tu po prostu prześlicznie.
Przed Sławatyczmi kolejny raz wyprzedziliśmy dziewczyny, które jak się okazało tu kończyły swoją podróż. Jest piekna cerkiew oraz może mniej malowniczy kóściół. Niestety Drzewa przysłaniają jego bryłę i trudno go sfocić więc musicie zaufać mi na słowo, że jest wart obejrzenia. Jak w wielu miejscach na Podlasiu kościół i cerkiew stoją na przeciw siebie i nikomu to chyba nie przeszkadza. Ważna informacja to taka, że za Sławetyczami zaczyna się ścieżka asfaltowa, która biegnie aż do Włodawy czyli ok 25-30km.
Hanna. Wieś z przepięknym drewnianym kościołem. Nie będę zanudzal informacjami, które i tak ściągnąłbym z wiki. Więc powiem tylko, że dawna cerkiew unicka. Rok lub dwa została odremontowana i prezentuje się naprawde pięknie. Zapamiętajcie HANNA.
Do Różanki nad Bugiem dotarliśmy już po zmroku. Kościół oraz ruiny pałacu robią mimo wszystko wrażenie. Nie było już warunków do robienia zdjęć więc musi wam wystarczy to co widzicie.
Po przejechaniu ponad 250km mogliśmy spokojnie stawić się na kwaterę, którą zarezerwoawał Jacek. Na dobrą sprawę zabrakło nam ok 1,5 godziny, zeby dojechać do SObiboru lub na trójstyk granic. Niestety te atrakcje odkładamy na następny raz.
Oczywiści dojechaliśmy. 250 czy więcej to nie jest znowu aż taki wielki wyczyn. Problem zaczyna się kolejnego dnia. Organizm daje jednak znać o sobie. Jak było tym razem, opowiem w następnym wpisie.
Pozdrawiam wszystkich, którzy dotrwali do końca opowieści.