Żeby mi się tak chciało jak mi się nie...
czyli jak przemóc niechęć do wyjścia z domu
-Jacek, a jak z niedzielą?
-Ma padać!!!
Aplikacje pogodowe są teraz niczym indiański szaman. Przepowiednie trzeba umieć odczytać, tak samo ze wskazaniami meteoprogu czy windu. W sobotni wieczór nie wiedzieliśmy czy pojedziemy a co do kierunku... no cóż, był tylko lekko nakreślony. Jedziemy tak, żeby z wiatrem wracać. Miało wiać zachodniego południa więc najlepiej było by jechać za Ostrów Maziewcką jak choćby ostatnio do Broku. Jacek zasugerował co prawda jazdę do Broku, ale przez Dąbrówkę Kościelna i Ciechanowiec do Broku. Lekko licząc to jakieś 160km. Dużo i nie dużo, ale gdy wiatr przygniata i odbiera chęć do dalszej jazdy to każdy kilometr jest wyzwaniem na miarę wspięcią się na szczyt możliwości.
Ranek okazał się słoneczny, ale kolejny raz flagi na masztach ostro trzepotały. Szerze...nie chciało mi się nigdzie jechać, a tym bardziej na 160km. NIE CHCE MI SIĘ!!!! Lecz co robić, jak nie pojadę to i Jacek nie pojedzie. Za tydzień też pewnienie pojedziemy. Raz się poddamy i tak już może nam na stałe. Jednak Jacek widział co się dzieje i nie próbował nawet ciągnąć tematu Broku bo... bo możemy tam dojechać dość późnio i jeszcze jakieś tam argumenty rzucał. Ostatecznie w myśl, nie mamy gdzie jechać, jedźmy do Ziołowego Zakątka.
Koryciny to mała wieś 2 km od drogi między Brańskiem a Siemiatyczami. 10 km od drogi Brańsk Ciechanowiec. Ukryta w lesie. Do niedawna można tam było dojechać pokonując 3 km szutrowej drogi. Kilka razy tam złapałem gumę, raz wylądowałem w kałuży i nie zliczę bluzgów pod nosem jakimi uraczyłem drogę wiodąca do Ziołowego Zakątka. Teaz to już przeszłość. Asfalt gładki jak pupcia niemowlęcia prowadzi aż do bram gospodarstwa agroturystycznego. Mało tego, kocie łby na odcinku z Czaj do Winneych też zniknęły pod asfaltowym dywanikiem. Poprzednio nadkładaliśmy kilometry, żeby tylko nie wytrząsać się na tych piekielnym bruku.
Nie ukrywam, że po dojeździe do karczmy w Korycinach byłem tak zmęczony tą walką z wiatrem, że nawet nie chciało i się chodzić po Ziołowym Zakątku. Chociaż widziałem od drogi, że wykończono już wiatrak, pojawiła się nowa chałupka. Byłem po prostu padnięty. Wypiliśmy, zjedliśmy pizzę i ruszyliśmy w drogę powrotną. Po drodze zatrzymaliśmy się we wsi Winne - Poświętne przy zabytkowym kościółku z 1696r !!!. Oczywiście była ona remontowana, zmieniano wystrój, poszycie dachowe, ale mimo wszystko nie ma zbyt wiele tak wiekowych kościołów w naszej okolicy. Otaczają go kapliczki wyciosane w pniach drewna.
Im bliżej domu tym wiatr był silniejszy. Całe szczęście mieliśmy go w plecy. Słonko zaczynało przygrzewać, termometr wskazywał aż 11C. Z każdym pokonanym kilometrem opadała ze mnie chandra jak męczyła mnie przez ostatnie dni. Wróciłem zmęczony fizycznie bo licznik wskazał 140km, ale z dużo lepszym nastawieniem na nadchodzący tydzień.
Jeśli więc i was dopadnie chandra i przygnębienie to poszukajcie kogoś kto pobędzie z Wami, pomęczy się. Nie będzie zadawał zbędnych pytań, tylko pociągnie was na koniec waszych możliwości i da nadzieję, że świat może być piękny i przyjazny.
Dodaj komentarz